Szczęście

Wielkie słowo, prawda? Najpierw spróbujmy zdefiniować, czym jest ono właściwie jest.

Szczęście to brak cierpienia

definicja szczęścia

Ale zaraz zaraz… no to jak to, czy jeśli kogoś boli noga to już nie może być szczęśliwy, bo cierpi? Tak, jak słowo szczęście ma wiele znaczeń, tak i słowo cierpienie ma wiele znaczeń. Cierpienie opisuję dokładniej w dalszej części artykułu, by szybciej przejść do meritum.

Oczywiście samo słowo szczęście ma więcej znaczeń (szczególnie w językach słowiańskich i indoirańskich). Nie piszę tu o zjawisku szczęścia (sprzyjającym zbiegu okoliczności np. mieć szczęście), ani o nietrwałym odczuwaniu bezgranicznej radości, przyjemności, euforii, zadowolenia, upojenia itd. Artykuł jest o szczęściu, rozumianym jako zadowolenie z życia, połączone z pogodą ducha i optymizmem oraz ocena własnego życia jako udanego, wartościowego, sensownego.

Dążenie do szczęścia jest niezależne do płci, rasy czy nawet gatunku.

Ptak je gdy jest głodny, pies ucieka od oprawcy, kwiat obraca się ku słońcu…

Mało tego. Język płata nam figla i możemy myśleć, że odczuwanie szczęścia jest w jakikolwiek sposób związane z posiadaniem szczęścia np. wygraną na loterii, albo z odczuwaniem euforii. Otóż nie.

Szczęście jest nawykiem.

Tak! Szczęścia można się nauczyć! To, co wydaje się większości trudne, ciężkie i nieosiągalne zwykłym śmiertelnikom jest w rzeczywistości nie tak trudnym do osiągnięcia celem w nie aż tak długim czasie.

No więc, skoro to jest takie proste i łatwo dostępne, to dlaczego jest tak trudne i nieosiągalne? I to jest bardzo dobre pytanie, na które istnieje bardzo prosta, ale ważna odpowiedź.

Decyzji o drodze do szczęścia nikt za nas nie podejmie, musimy ją podjąć sami.

Filozofia tylko wskazuje drzwi. Przejść należy samemu.

No to w takim razie gdzie są te drzwi do szczęścia? Pokazuj i idę. No i tu znowu nie jest tak prosto, bo dróg do szczęścia jest dwie! I drogi te są przeciwne. Nie można, ani wybrać obu, ani wybrać żadnej!

Te drogi to:

  1. Ignorancja – droga łatwiejsza, szczęście osiąga się szybciej, ale istnieje ryzyko załamania jeśli mamy tendencję do kontestowania zasad i rzeczywistości (a skoro to czytasz, to zapewne taką tendencję posiadasz). To jak życie w biblijnym Edenie, za którym większość tęskni.
  2. Wolność – droga trudniejsza i jeśli naprawdę ją wybierzesz, to z tej drogi odwrotu już nie ma, to jak zjedzenie jabłka z drzewa poznania dobra i zła. Trzeba opuścić cudzy raj już na zawsze, by móc zbudować swój.

Co się stanie, jeśli nie wybierzemy nic?

No nic się nie stanie, będzie to samo, co było zawsze. Będziemy się motać, będziemy sfrustrowani, będziemy pomieszani. Będziemy również łatwo manipulowalni. Każdy o dowolnej przewadze nad nami (będzie łatwiejszy, silniejszy, mądrzejszy), będzie miał na nas wpływ i będziemy za nim podążać. Czy to źle? Nie. Czy to dobrze? Nie. Tak robią prawie wszyscy i trzeba się w tym odnaleźć. Ktoś musi pracować, żeby zarabiać mógł ktoś. To jest tak droga. Brak wyboru skazuje Cię na bieganie za różnymi pozornymi celami i inwestowaniu w cudze szczęścia. Będziesz stawiał drinki ładnym paniom, płacił haracz rządowi za prawo do życia i dasz się wyrolować cwaniakowi na olx. Coś dostaniesz w zamian? Tak! Otrzymasz prawo życia w błogiej nieświadomości, czego po dokonaniu wyboru już czynić nie będziesz mógł. Czy to wysoka cena? Według mnie tak, ale dla większości czynność dokonania wyboru jest tak trudna, że zapłacą dosłownie każdą cenę, by go nie dokonać.

Co się stanie, jeśli wybierzemy obie drogi?

Nie wiem. Wydaje mi się, że jest to niemożliwe, bo mimo, że będziemy chcieli wybrać dwie, to nasz umysł i tak wybierze jedną w zależności od swoich predyspozycji, ale pewności co do tego nie mam. Może po prostu nie spotkałem nikogo, kto wybrałby obie drogi. Raczej osoby, które deklarują, że wybrały obie zakwalifikowałbym do osób, które wyboru wcale nie dokonały, bo co jeśli ktoś wybrał religię i wolność? Co jeśli religia ma zasadę sprzeczną z wolnością? Co wybierzesz? Religię czy wolność? I ten właśnie wybór determinuje, po której naprawdę jesteś stronie. Jeśli wybierasz religię, to ignorancja, jeśli wolność to wolność, a jeśli na zmianę, to pomieszanie i brak wyboru.

Jak wybierają ludzie?

Nie wiem. Mogę tylko estymować. Nie ma na to żadnych statystyk, więc napiszę jak ja to widzę. Z moich obserwacji wynika, że po wyborze jest jakieś 30% ludzi, a jakieś 70% nigdy wyboru nie dokonało i rzekłbym, że jest to wartość stała.

Większość ludzi nigdy wyboru nie dokona i przez całe życie pomieszana i łatwo manipulowalna.

Zdecydowana większość nawet nie ma świadomości, że taki wybór istnieje, naweT Ci co wybrali, nie wiedzą, że wybrali

Przerażające, prawda? Na pocieszenie powiem, że skoro to czytasz, to już jesteś poszukującym swojej drogi, więc szansa na to, że wyboru dokonasz jest w Twoim przypadku większa. A jeśli ten artykuł zrozumiesz, to szansa na dokonanie wyboru jest niemal pewna. Uff 🙂

Ignorancja

Jeśli już dokonujesz wyboru to statystycznie częściej wybierzesz ignorancję. Ignorancję moim zdaniem wybrało jakieś 20% społeczeństwa, a wolność jakieś 10% społeczeństwa. Dlaczego tak? Otóż wybór ignorancji jest po pierwsze łatwiejszy, a po drugie jest promowany!

Ale jak to promowany? No normalnie… A czego uczono Cię w szkole? Zaufaj nauczycielowi. Jeśli się będziesz uczyć to zdasz maturę, zdobędziesz dobrą pracę i będziesz szczęśliwy! A w szkole i w TV? Zaufaj rządowi! Rząd Cię obroni! Uwierzysz, to możesz sobie spokojnie żyć oglądając jedynie słuszną TVP czy tam TVN i będziesz szczęśliwy, że ktoś o Ciebie dba… Tylko ładnie płać podatki, głosuj na partię i nie słuchaj ruskich. A czego uczono Cię w kościele? Jeśliś katolik to wyobraź sobie muzułmanów lub świadków Jechowy, a w pozostałych przypadkach wyobraź sobie katolików. Zaufaj bogu, któregoś nie widział, wtedy odnajdziesz wieczne szczęście, nie umrzesz, tylko podążaj jego drogą… A skąd wiesz, co bóg do Ciebie mówił? No oni Ci powiedzą… Tylko im zapłać… znaczy za darmo, ale zapłać, bo przypał… za nadanie imienia (chrzest), za wejście w młodzieńczość (komunia), za wejście w dorosłość (bierzmowanie) i za śmierć (pogrzeb), potem jeszcze co 20 lat mała kwota, aż wszyscy o Tobie nie zapomną… A jak było u Disneya? Zakochaj się! Szczęście na Ciebie czeka, tylko się zakochaj! W księciu, w księżniczce, żabie, bez różnicy! Nie pytaj o szczegóły, miłość przezwycięży wszystkie przeciwności… Myślisz, że tylko Disney? A ojciec i matka też nie wciskali Ci tego kitu? Okłamywali Cię? Nie! Czy mówili prawdę? Nie! Chcieli tylko ukryć przed Tobą, że sami źle wybrali, żebyś się nimi nie martwił, a to że Ciebie skazują na powielenie schematu… No cóż, nie zastanowili się nad tym nigdy! Ignorancja okazała się ważniejsza.

No i tu dochodzimy do pytania czy wybór ignorancji jest faktycznie wyborem czy jego brakiem… Faktycznie jest to forma pośrednia, ale moim zdaniem jest już dokonaniem wyboru i jest drogą do szczęścia, a dlaczego?

A no dlatego, że znasz zapewne wiele osób, które dokonały takiego wyboru i są faktycznie szczęśliwe. Nie zadają pytań, na wszystko mają wyuczone odpowiedzi, ale w środku są szczęśliwi. Na pierwszy obraz przychodzi mi do głowy typowy Świadek Jechowy, który „żyje w prawdzie”. Dla niego Jezus jest odpowiedzią na wszystkie pytania. No i czy on jest nieszczęśliwy? No jest szczęśliwy! Mało tego, jest szczęśliwy do tego stopnia, że próbuje Ciebie zarazić swoim szczęściem i to jest dobre! Bo dużo ludzi potrzebuje takiej prostej drogi do szczęścia, a że im tam raz na kilka lat koniec świata nie wyjdzie, no to już trudno. Każdy może się mylić w obliczeniach w nieskończoność…

Po czym poznać osoby, które dokonały wyboru w kierunku ignorancja? Poza tym, że są spokojne i szczęśliwe (w odróżnieniu od tych co wyboru nie dokonali)? Cechuje je też myślenie autorytarne i kastowość. Czyli na pytanie „dlaczego” odpowiadają „bo on tak powiedział/ustalił/zarządził”… Coś w stylu: „po co mi mózg skoro mam dres/TV/Radio Maryja”. A dowodem słuszności wygłaszanych tez jest zazwyczaj powołanie się na to, że dana grupa wyznaje te zasady i wychodzi jej to na dobre. Coś w stylu: „żryj gówno, 100 miliardów much nie może się mylić”.

Jednak jeśli Twój umysł ma w sobie choć trochę krytycyzmu to niestety zaczniesz prędzej czy później widzieć, że z Twoim światem jest coś nie tak. A gdy zaczniesz kontestować pewne fundamentalne zasady to odbijesz się od muru, bo nikt nie będzie Ci w stanie udzielić odpowiedzi. I wtedy masz w zasadzie trzy opcje:

  1. Przestajesz zadawać pytania, rozumiesz, że Twój umysł jest niezdolny do pojęcia pewnych rzeczy i zostajesz szczęśliwym ignorantem w grupie i nie zdajesz sobie z tego sprawy albo akceptujesz i uznajesz to za mniejsze zło.
  2. Porzucasz wcześniejszy wybór i wracasz do ludzi pomieszanych i nieszczęśliwych.
  3. Zmieniasz wybór na wolność…

Niezależnie od tego, co wybierzesz. Istnieje duża szansa na chorobę psychiczną, a przynajmniej na załamanie nerwowe. Odejście, czy nawet kontestacja ignorancji (forma przebudzenia) jest bardzo źle znoszona psychicznie. To jest moment w którym ludzie dostają zawałów, są zamykani w psychiatrykach lub popełniają samobójstwa. Przenika ich uczucie chronicznej pustki, bo to, w co wierzyli – nie działa.

I każdy z nas to przeżył!

A jak przeżyliście zdradę? Zawód miłosny? Zwolnienie z pracy? Wyrolowanie przez wspólnika/bank/polityka/sąd/kościół/rodzica czy kogokolwiek innego? No to jest właśnie to, o czym piszę! Każdy z nas to przeżył, bo każdy z nas przynajmniej raz w życiu, w jakiejś dziedzinie dokonał wyboru „ignorancja”!

Dla większości pewnie jest to jasne, ale nie każdy jest filozofem od urodzenia i nie każdy musi chwycić za pierwszym razem. Przeanalizujmy na przykładzie. Jeśli się zakochałeś, to tak naprawdę byłeś naćpany (o tym dlaczego zrobię inny artykuł) i podejmowałeś irracjonalne decyzje. Uwierzyłeś w kłamstwa o szczęściu pod warunkiem, że uwierzysz jakiejś osobie (tej w której się zakochałeś) lub idei (że zakochanie to droga do szczęścia). Następnie zacząłeś widzieć, że coś nie gra i zacząłeś zadawać pytania na które nie istniały satysfakcjonujące odpowiedzi. Wtedy możesz:

  1. Pozostać w związku. Przestajesz zadawać pytania, rozumiesz, że Twój umysł jest niezdolny do pojęcia pewnych rzeczy i zostajesz szczęśliwym ignorantem w związku. Partner może Cię zdradzać i wykorzystywać, ale nie zdajesz sobie z tego sprawy albo akceptujesz i uznajesz to za mniejsze zło.
  2. Porzucasz wcześniejszy wybór i wracasz do ludzi pomieszanych i nieszczęśliwych (poszukujących drugiej połówki).
  3. Zmieniasz wybór na wolność… I nikogo nie szukasz, bo wiesz, że szczęście jest w Tobie, a z innymi dojrzałymi ludźmi łączysz się w swobodne układy, które są korzystne dla Was obojga…

I jak? Brzmi znajomo? Jaki z tego można wyciągnąć wniosek? Szczęście poprzez wolność na początku nie jest zero-jedynkowe. Jest raczej procesem aplikacji wolności do kolejnych aspektów życia. Im więcej aspektów życia zostanie przełączonych na drogę wolności, tym większą kontrolę nad swoim życiem posiadamy i tym większe szczęście odczuwamy. Z tego wynika dokładnie to, co napisałem na wstępie:

Szczęście to nawyk.

Nauczysz się go, a będziesz szczęśliwy

A co w przypadku wyboru ignorancji? Do końca nie wiem, bo tej drogi nie wybrałem, ale mogę spróbować przeprowadzić eksperyment myślowy. Jego efektem jest wniosek, że w przypadku ignorancji ludzie stawiają jedną dziedzinę ponad innymi. Zazwyczaj jest to religia, czasem jakaś idea/doktryna pozareligijna np. socjalizm, faszyzm, feminizm. Religie od tych doktryn ciężko odróżnić, bo etykę mają zazwyczaj zbliżoną i rozdział zazwyczaj przebiega po linii źródła prawa… czy jest ono ziemskie czy pozaziemskie… Religie zazwyczaj twierdzą, że prawo jest nam nadane z zewnątrz, przed jakieś zjawisko nadprzyrodzone (np. boga), a pozostałe, że prawo nadał jakiś autorytet. Cechą wspólną jest niewątpliwie to, że wszystkie uważają, że teoretycznie wszystkie (w praktyce tylko te słabsze) jednostki mają służyć grupie (w praktyce silniejszym jednostkom) i mają w tym odnaleźć swoje szczęście. I co fascynuje – to działa. Naprawdę ok. 20% odnajduje szczęście w służeniu silniejszym od siebie jeśli działają dla dobra grupy, w której się znajdują. Przy czym rozwój grup niewolnościowych zawsze prowadzi do prób wzbogacania się kosztem innych grup:

  • Katolicy – wyprawy krzyżowe i kolonializm
  • Muzułmanie – dżihad
  • Żydzi – podporządkowanie sobie gojów
  • socjaliści – okradanie produktywnych jednostek
  • faszyści – okradanie nieobywateli
  • feministki – okradanie mężczyzn

W efekcie ta jedna dziedzina, którą wybrali dominuje wszystkie pozostałe. Czyli np. muzułmanin dostosuje pracę czy miłość do zasad islamu, bo jest to u niego dziedzina dominująca. Mam nadzieję, że do tego momentu wszystko jest zrozumiałe.

Wolność

Droga wolności jest zdecydowanie trudniejszą alternatywą, bo wtedy absolutnie WSZYSTKO musimy przemyśleć i zrozumieć SAMI. Ba. Jesteśmy również sami za wszystko odpowiedzialni. Jesteśmy wtedy w pewnym względzie własnymi bogami, twórcami własnego wszechświata, do którego prędzej czy później i czy tego chcemy czy nie zaczną się naturalnie podłączać inne, słabsze jednostki. Trochę to przypomina hipotezę egregorów, ale w ezoterykę się póki co nie wpycham, ale jeśli ktoś skojarzył, to dobrze skojarzył.

Na czym polega trudność? Chociażby na tym, że z wolnością zawsze idzie w parze odpowiedzialność (o czym lewactwo zazwyczaj nie pamięta i żąda więcej praw i mniej odpowiedzialności, co jest wewnętrznie sprzeczne i nie działa, ale to już temat na inny artykuł). Pierwszą odpowiedzialnością jest stworzenie spójnej etyki. Powoływanie się na obcą etykę już często nie działa, bo etyki cudze są zazwyczaj wzajemnie sprzeczne, a nasza taka być nie może… Dlaczego? Bo się zapętlimy i niewolnicy nas po prostu zjedzą… I będą mieli rację!

Gdy powstanie zalążek etyki, należy w oparciu o nią stworzyć prawo. Prawo musi być nie tylko spójne z etyką, ale i samo ze sobą. Mało tego, musi uwzględniać to, że każda jednostka działa już podług innych praw i my musimy to respektować. Czasy, kiedy nasza etyka ważniejsza, bo mieliśmy za sobą siłę grupy odeszły bezpowrotnie. Jesteśmy sami i musimy sobie radzić sami. Na szczęście nie jest tak, że musimy wynajdować koło od nowa, bo mamy cały pluton filozofów, z których możemy korzystać. Mamy również prawo naturalne, które jest w zasadzie podstawą prawną każdej wolnej jednostki, a poszczególne jednostki różnią się w zasadzie tylko w interpretacji szczegółów na punktach styku ochrony wzajemnych praw.

O czym stanowi prawo naturalne i czymże jest napiszę w oddzielnym artykule, bo ten już jest dłuższy, niż planowałem :). Jednak dam tu kilka punktów zaczepienia, by jeśli ktoś zielony w temacie, to żeby wiedział, o czym mowa. Prawo naturalne jest to zbiór praw, które nabywasz w momencie urodzenia, nikt Ci ich nie nadaje, one po prostu są i co ważne nie stoją one w sprzeczności z analogicznymi prawami innych ludzi.

W skrócie prawo to można skrócić do: ja sobie robię, co chcę, Tobie nic do tego, co ja robię, kiedy, z kim i dlaczego. Zawsze jesteśmy równi i moje poglądy są równoważne Twoim. Jedynym ograniczeniem jest prawo innych ludzi do tego samego.

Ze względu na specyficzne pojmowanie ludzkiego umysłu, który dzieli rzeczywistość na okresy zwane przeszłością, teraźniejszością i przyszłością, do kodeksu trafiły trzy derywaty. Ze względu na to, że nie dla wszystkich jest to oczywiste, więc spróbuję wyjaśnić:

Wszystko czego w życiu dokonałeś da się zmierzyć za pomocą Twojego majątku. Wszystko, co wytworzyłeś, minus wszystko, co zużyłeś, to jest właśnie Twój majątek. Jeśli masz długi, a nie zarabiasz, to jesteś pasożytem społecznym, bo zużywasz więcej, niż wytwarzasz. Nie jest to powód do eksterminacji, ale Twoja śmierć głodowa zostanie przyjęta przez społeczeństwo raczej z ulgą, niż płaczem. Oczywiście pojawią się głosy, że przecież masz jeszcze duszę, myśli, dobro i inne niemierzalne rzeczy, ale naprawdę? Czy to, że uważasz się za dobrego i nic z tym nie robisz, czyli nie zamieniasz tego dobra na materię, która służy innym, to na pewno jest dobro? A gość, który wymyślił nowy procesor, którego koszt wynosi 100 PLN (zamiast poprzedniego 120 PLN) i sprzedał milion sztuk po 110 PLN to jest zły, bo zarobił 10mln PLN? Nie, on jest dobry, bo dzięki niemu społeczeństwo zarobiło drugie 10mlnPLN, bo nie trzeba już było marnować zasobów na procesory po 120 PLN. Dlatego majątek jest bardzo dobrym miernikiem dobra (pod warunkiem, że nie kradniesz, ale to znów temat na inny artykuł). Podsumowując: Twoja przeszłość=Twój majątek

A co z Twoją teraźniejszością? Mógłbyś teraz pierdzieć w stołek, albo służyć społeczeństwu w zamian za wynagrodzenie. Twój wybór… Podsumowując: Twoja teraźniejszość=Twoja wolność

A co z przyszłością? Nikt jej nie zna, ale Twoja przyszłość, to Twoje życie, prawda? Podsumowując: Twoja przyszłość=Twoje życie

Mimo, że teoretycznie to wszystko jest to samo. Majątek, wytwarzanie i możliwość tworzenia (przeszłość, teraźniejszość, przyszłość), to przez zaburzenie postrzegania rozbite jest to na trzy różne przestępstwa.

  1. Odebranie komuś przeszłości (majątku) bez jego zgody to kradzież.
  2. Odebranie komuś teraźniejszości (niemożność wytwarzania) bez jego zgody to niewolnictwo.
  3. Odebranie komuś przyszłości (odebranie możliwości wytwarzania) to zabójstwo.

Teraz już wiecie, dlaczego socjalizm z definicji jest niezgodny z prawem naturalnym, ponieważ popiera kradzież, niewolnictwo i zabójstwo jeśli kradniemy, niewolimy i zabijamy kogoś, ale potępia jeśli okrada się, niewoli lub zabija innych. Dlatego również w krajach socjalistycznych (prawie wszystkie kraje są socjalistyczne) oducza się prawa naturalnego, bo jest niezgodne z państwową doktryną, gdzie jedni ludzie nadają prawa innym i stosują przymus.

Od kiedy wybierzesz wolność. Przymus dla Ciebie nie istnieje. Działa to w obie strony. Bronisz się przed każdym przymusem i nie stosujesz żadnego przymusu wobec innych.

Na początku może się to wydawać skomplikowane, bo przecież urodziłeś się jako niewolnik, całe życie żyłeś jako niewolnik, współpracowałeś tylko z niewolnikami, a tu nagle nowy zestaw zasad. Jednak nagle nadchodzi dzień, w którym wszystko staje się jasne i oczywiste. Ma to nieporównywalnie więcej zalet, niż bycie niewolnikiem. Twój światopogląd od tego momentu jest stabilny i nie może zostać zniszczony. Stajesz się odporny na kłamstwa, bo od razu widzisz, co ma sens, a co nie ma. Odzyskujesz kontrolę nad wszystkimi dziedzinami Twojego życia, bo wiesz już jak to wszystko działa. Zaczynają Cię otaczać coraz lepsi ludzie, bo zaczynasz ich przyciągać. Twoje zarobki rosną, bo przebywasz wśród uczciwych ludzi. Wszystko, co budujesz jest trwałe, bo jest zbudowane na solidnej podstawie, której nikt Ci zburzyć nie może. Nagle rozumiesz, że PIT, CIT, VAT, PCC, umowy o pracę, rejestrowanie działalności nie mają absolutnie żadnego sensu. Przestajesz bać się sądów, figę Ci mogą zrobić, bo nikomu nie robisz krzywdy, a sam jesteś odporny na potencjalne krzywdy od innych. Poznajesz ludzi, którzy uczą Cię jak całkowicie legalnie przebywać w społeczeństwie niewolników, korzystać z ich pracy za ich zgodą i na tym zarabiać. Przez to, że nie płacisz haraczu mafii, lub płacisz bardzo mało zaczynasz uniezależniać się finansowo od systemu niewolniczego. Choroby znikają. Starzejesz się wolniej. Kobiety lgną (tylko wtedy po co Ci one?). Trudniej jest też wpaść w odwiedziny do Ciebie seryjnemu samobójcy… bo nikt nie uwierzy, że osoba szczęśliwa popełniła samobójstwo. I wiele, wiele innych, które są tematami na oddzielne artykuły. Wtedy się okazuje, że masz wolną drogę i możesz spełniać wszystkie swoje cele i jesteś po prostu… szczęśliwy!

Podsumowanie

Ciekawe, że zdecydowana większość ludzi nie potrafi podjąć tego wyboru wcale. Wiem, że jest on po prostu trudny, ale czy nie jest jednym z najważniejszych wyborów w życiu. Moim zdaniem jest najważniejszym, dlatego, że jak napisałem na początku. Dążenie do szczęścia jest pierwszym wyborem każdej jednostki, więc po co błądzić? Wybierz już teraz! Drogi masz dwie! Bez wyboru będziesz rozpaczliwie szukał lidera, który poprowadzi Cię przed siebie, niestety nie widząc, że lider prowadzi Cię do swojego szczęścia, a nie Twojego… Będziesz kupował rzeczy na które Cię nie stać, za pieniądze, których nie posiadasz, by zaimponować ludziom, których nie lubisz. Będziesz zatruty, będziesz chorował, fizycznie i psychicznie, będziesz płacił na ZUS i podatki całe życie i szybko umrzesz… Pieniądze z ZUS i podatków dostaniemy my, bo my żyjemy dłużej i zdrowiej. Nie zauważyłeś, że ludzie szczęśliwi zazwyczaj nie palą, nie piją, nie ćpają, nie jedzą cukru, mięsa, leków, są odporni na choroby fizyczne i psychiczne, za to biegają, podróżują i tworzą? Po której chcesz być stronie?

Szczęście jest TYLKO W NAS i TYLKO MY możemy je w sobie odnaleźć… pierwszym krokiem jest podjęcie trudnej decyzji: wolność czy ignorancja… potem już z górki. Miało być krótko, a wyszło jak zawsze :)))

2.3 6 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x